Piszę. Dużo piszę. Na pierwszy rzut oka, wszystko wygląda OK. Wszystko jest pod kontrolą. Jednak kiedy pochylam się nad szczegółami, to nadal nie wiem, dlaczego Diariusz Michela Huillo został podzielony na dwie części
Prawdą jest, że ta historia rozpoczyna się na dobre w 1815 roku. Brytyjski gen. Wesley już zdążył dawno wyjechać z Indii, jednak część jego wojsk tuła się po Europie z dziwnym ładunkiem. Wiem bez specjalnych dowodów, że dwa wozy, prowadzone przez P. North’a nie docierają do kanału La Manche (nie przeprawiają się na wyspę, ten regiment nigdy nie opuści holenderskiej ziemi), a dojeżdżają jedynie do niderlandzkiej wioski: Vierhuizen. Jest rok 1815. To czas, kiedy z Elby wyrywa się Bonaparte i próbuje jednoczyć swe wierne siły. To niezaprzeczalne fakty. Od indyjskiego sułtana Tipu, angielski porucznik Stanford dociera do podziemnego więzienia tylko z krwawiącymi jeńcami. Jednak po kilku tygodniach, wiozący specjalny ładunek, porucznik North, ma tylko dwa wozy. Na pierwszym jest zegar oraz chroniący: jeden sierżant. W drugim są tylko dwie drewniane beczki i pięciu żołnierzy ochrony.
środa, 8 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Lało. Kiedy ostatni zaprzęg wjechał na teren więzienia, mosiężna brama zatrzasnęła się. Żaden z czterech wozów nie miał dachu. Woda wpadała do środka, wprost na poranione ciała więźniów. Spływała po ich kończynach. Ślizgając się po posiniaczonych skórach, wdzierała się w mięso otwartych ran i rozlewiskiem kończyła w czerwonych kałużach, w których koła stały zanurzone do połowy, tak że ledwo było widać umęczone przebytą drogą osie. Gdzieś z dołu, doszedł wszystkich głośny kaszel, który nieprzerwanie trwał, zbliżając się do pierwszego wozu. Konie niespokojnie przebierały nogami, tworząc głębokie dziury. Kaszlący mężczyzna, o barczystych plecach i muskulaturze atlety, zatrzymał się, oparł rękę o czubek dyszla i kończył wydzieranie z płuc resztek powietrza. Spłoszone mustangi podrywały grzywy. Mężczyzna uspokoił je jednym ruchem. Podniósł głowę i spojrzał na pierwszego woźnicę:
OdpowiedzUsuń- Dawaj – burknął surowo do niego. Ubrany w oficerski mundur kapitan, zeskoczył i zasalutował przecierającemu usta.
- Dzień dobry pułkowniku Commander. Nazywam się kapitan Stanford, od dzisiaj ja będę przywoził napoleońskich bękartów do pana twierdzy – zasalutował i dodał obracając się do tyłu – Wieźliśmy na rozkaz generała Wesley’a jeszcze wielkim wozem, dziwną szafę, ale koło padło pod wielkim drzewem tam, na wzgórzu – po czym rozejrzał się wkoło, a kiedy zobaczył tylko ledwo wystający spod ziemi ceglasty kawałek budynku, otworzył usta i powiedział – Ta twierdza… najcięższe więzienie europy jest… gdzieś dalej, prawda? Może trzeba podjechać"