Nie mam wątpliwości jak kończy się drugi tom. Aż trudno mi uwierzyć, że dotarłem do tych zapisków. Szukam na gwałt oryginału. Wiem już z dwóch źródeł, że taki list istniał. Nie uwierzę, że trafił w ręce Cornela przy pomocy księgi, ale wiem już, że taki list był. Nie mam wątpliwości, że nie napisał go do matki Elizabeth ani do prawdziwej matki. Żadna z nich nie wspomina (nie dopuszcza takiego listu).
Od doktora Morrow’a można się tyle dowiedzieć. Pewnie nigdy bym do niego nie trafił gdyby nie zeznania Snake’a. Zatem jest już tych trzech lekarzy, o których wspominał Cummings. Ja w ogóle straciłem to z oczu. Nie wiem co uśpiło moją czujność, a tu nagle wszystko staje się takie oczywiste. Zatem Ayers, drugi Snake i trzeci Morrow. Nie za bardzo chronologicznie, ale to Ayers był przy Maxie pierwszy. Wystarczy zajrzeć na stronę 686. Pojawia się tam po raz pierwszy przy nim. Max nie może go rozpoznać. Max jeszcze wtedy nic nie wie o ingerencji Banarego. Potem Max styka się z Morrow’em. Ja niesłusznie pominąłem te badania. Max jeździł na te badania długo. Bardzo długo. Być może przez cały rok, póki nie zdecydował się na to drugi raz. Już kilka lat temu postawiłem hipotezę, że coś pchnęło Maxa z powrotem do Krainy. A jeśli odpowiadając na pytania Morrow’a doszedł do takiego punktu, z którego już nie mógł się wycofać.
wtorek, 27 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz