poniedziałek, 15 lutego 2010

czy Max dotarł do Malwy...

- Ale ja nie chcę do tego wracać – powiedział twardo, stając przy oknie.
- Będziesz jednak musiał – podniosła się, oparła plecami o szafkę i sięgnęła spod poduszki kartkę. Wyprostowała ją i podała chłopcu. Na kartce był naszkicowany Cornel.
- O Boże – zdołał tylko powiedzieć i przysiadł na łóżku. Nie podnosił długo oczu. Babcia milczała, po czym chwyciła go za rękę.
- Musisz mi powiedzieć kto był w naszym domu… po co zostawił twój rysunek… - poprawiła się do pozycji siedzącej – Bo to nie wygląda na żart, jak demolują mieszkanie, wyraźnie czegoś szukając. Znów mi powiesz, że to przypadek?
Cornel westchnął głęboko.
- Ten szkic to nie przypadek – wstał, wiercił się chwilę. Kilka razy z niedowierzaniem kiwał głową.
- Naprawdę będzie lepiej jak powiesz.
- Ale po co mam ci opowiadać baśnie? Zrozum babciu, ja sam w to nie wierzę. Wyparłem to. Nie chcę do tego wracać. Mam dom, mam ciebie, kocham Sienne… nie potrzebuję do tego wracać.
- Posłuchaj mały. Ty pewnie nie, ale ktoś inny do tego wraca jak widzę… powiedz. Będzie ci lżej.
- Taki sam szkic mieli Strażnicy Zwątpienia jak szukali Maxa. Dopadli nas gdzieś w okolicach Głębokiego Lasu.
- To faktycznie brzmi bajkowo, ale w kontekście tego co piszą w gazetach, to zaczyna być mało śmieszne.
- Tropili nas od momentu, kiedy Bober wszedł do Krainy – zaczął nerwowo – Nie wiedzieliśmy, że to w ogóle możliwe, ale miał ze sobą szkice. Rozesłał tych skurwysynów by nasz szukali. A później, kiedy nas znaleźli, oszczędzili tylko Maxa. Ja z Pastim trafiliśmy do makabrycznego miejsca… a Malwa tam właśnie umarła.
- Co? – krzyknęła – Chyba jednak nie chcę tego słuchać.
Nakryła się kołdrą i obróciła w stronę okna. Koleś nie poruszał się. Zastygły w gorzkiej pozie przymknął oczy i ciężko wypuszczał powietrze.
- Muszę ci powiedzieć, nie mogę się powstrzymać, ale muszę ci coś opowiedzieć - odezwal sie ze lzami w oczach - Mój przyjaciel tam wrócił. Dlatego tak o niego się boję.
- Jeśli to prawda Cornelu, musisz być bardzo ostrożny. Bardzo. I chyba uważam, że nie powinieneś nic robić, bo chyba nie będziesz mógł mu pomóc.
- Babciu.
- Zrozum. Nie chcę byś zrobił to jeszcze raz. Nie możemy o tym zapominać, choć pewnie byś chciał. Musisz o tym sobie przypominać po to, by tego nigdy już nie zrobić.
- Jak wyszedłem ze śpiączki… byłem taki samotny. To on przyjechał do Trenton. To on przywiózł mnie do życia… do ciebie. – mówił Cornel pocierając nos.
- Pamiętam synku… - chwycila chusteczę i wytarla nos - Nigdy tego nie zapomnę.

KONIEC CYTATU
"SYN BOBERA" Prace fabularne, rozdzial 7, fragment.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz