Poszukując rodowodu Andrew Pash’a docieram posiłkując się mocno swym umysłem - na Wyspy Brijuni. Obecna Chorwacja. Choć ten wątek z pewnością nie wejdzie do Syna Bobera, to muszę go wyjaśnić ze względu na Adrew Pash’a. Korelacje są dwie: pierwsza to nieustająca moja walka by ustalić, dla kogo Pash szykował miejsce na barce. To, że powiedział policji, że dla siebie i że tam jest jego alibi dla skoku Woodward’a z dachu – to jedna sprawa (już wiem, że to klamstwo), ale z drugiej strony muszę wyjaśnić, dlaczego Pash tak nagle zainteresował się swym ojcem B. Banarym i dlaczego i w jaki konflikt wszedł z M. Woodward’em.
Cała ta wyspa (wyspy) Brijuni są dopiero otoczone mgiełką tajemnicy. Po pierwsze, ten proceder wycinki drzew. Niby nic wielkiego. Jest koniec XIX wieku i napływające tam masy ludzi, by przy tym pracować. Wilgoć… syf… choroby. Wybucha malaria. I zaczynają uciekać ludzie. Właściciel wyspy, Paul Kupelwiser, mężny biznesmen z Austro-Węgier poniekąd, kupuje wyspy. Zaczyna się jej zasiedlanie i „leczenie”. I na tym wszystkim rozwijać się zaczyna dramat jego syna: Carla. To Carl pisał list do Anglii. Do Cromwell House. Do kogo? Do B. Banarego? Czy to możliwe, że po Josefie Beuer’ze, następnym dyrektorem był właśnie Banary?
wtorek, 16 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz